Tłumacz

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział XII


Z Jackiem spotkałam się dopiero o 16:00. Przez tą godzinę, gdy go nie było nudziło mi się bardziej niż na matmie (te zajęcia są tak nudne, że nawet nauczyciel przysypia J ) . Kiedy w końcu wrócił był wycieńczony do tego stopnia, że jedyne na co miał siłę to położenie się do łóżka. I na tym skończyły się moje plany na romantyczny wypad na Wieżę Eiffla. Zrezygnowana usiadłam w hotelowym holu i czytałam magazyny pozostawione dla gości hotelowych. W pewnym momencie poczułam, że ktoś koło mnie siada. Odłożyłam gazetkę i spojrzałam na bok; to był Jason.

-O hej Jason, co ty tu robisz?- spytałam. I jest; udało mi się! W końcu kogoś zapamiętałam!

-No zastanówmy się… Hmyyy …Mieszkam?- powiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech. Jason był całkiem sympatyczny; oczywiście nie równał się z Jackiem czy Brodim, ale nie widzę przeszkód, by się z nim przyjaźnić.

-Nie widziałam cię tu wcześniej…- powiedziałam. Tego byłam pewna; przed dzisiejszym spotkaniem z reżyserem nie było go w tym hotelu; inaczej byłby na śniadaniu…

-Bo się trochę spóźniłem. Przyjechałem wprost na to spotkanie.- odpowiedział i zerknął na mnie.- A ty czemu siedzisz sama? Jack jeszcze nie wrócił?

-Wrócił, ale padł ze zmęczenia…- mruknęłam. Jakby to powiedziała moja mama? „Jest obecny ciałem, ale duchem nie…”.- Najbardziej żałuję, że nie wypalił nasz wypad.

                A miało być tak fajnie; najpierw wypad do restauracji, spacer po parku, potem wejście na Wieżę  Eiffla (wieczorem Paryż wygląda najlepiej) i powrót do hotelu (część drogi mieliśmy przejść brzegiem Sekwany). Ewentualnie mogłam pójść jeszcze z Brodim, ale ten przepadł jak kamyk w wodę.

-To może pójdziemy razem. A innym razem zabierzesz Jacka?- zaproponował.- Szkoda, żeby tak piękne popołudnie spędzić na czytaniu o „wojnie” o małą Suri… No nie?

                Miał rację; który magazyn nie otworzę ciągle to samo. Najchętniej wyszłabym na dwór, ale nie chcę mi się iść samej (szczególnie przy mojej orientacji w terenie; jeśli gubię się w Seaford, to co dopiero w Paryżu?)

-Chętnie… Ale jest to tylko i wyłącznie kumpelski wypad, tak?- spytałam. Wolę mieć pewność, czy dla niego ten wypad oznacza to samo co dla mnie.

                Pamiętam, że raz poszłam z kumplem do McDonalda. Dla mnie był to zwykły przyjacielski wypad, na zabicie czasu, a dla niego ( jak się później okazało) była to najzwyklejsza na świecie randka. Potem musiałam prostować, przed praktycznie całą szkołą, że wcale nie jesteśmy parą. Strasznie dziwne uczucie.

-Oczywiście. Nie wiem czemu miałoby być inaczej…- odpowiedział i wstał. Wyciągnął w moim kierunku rękę. Chwyciłam ją i dźwignęłam się. Na szczęście od razu ją puścił. Przedstawiłam mu cały plan wycieczki i ruszyliśmy.

                Po drodze dowiedziałam się o nim kilka rzeczy; ma francuskie korzenie (na szczęście; często przyjeżdża do Paryża w odwiedziny do dalszej rodziny, więc dobrze zna miasto), kiedyś ćwiczył karate, ale porzucił ten sport dla piłki nożnej. Wychował się w wielodzietnej rodzinie ( ma szóstkę rodzeństwa), ale dzięki temu, że jego rodzice bardzo dobrze zarabiają, cały czas żył w dostatku. Ostatnio zagrał w kilku filmach jako statysta, rola Finnicka Groth to jego pierwsza większa rola. Ogólnie rzecz biorąc jest sympatyczny, zabawny, optymistyczny i inteligentny. No i oczywiście przystojny…

                Postanowiliśmy zjeść w restauracji „Cybel”. Jedzenie było naprawdę przepyszne; wprost rozpływało się w ustach. Po zjedzeniu udaliśmy się do jakiegoś parku (nazwy nie pamiętam), a gdy zaczęło się ściemniać poszliśmy do Wieży Eiffla.

                W kolejce staliśmy prawie dziesięć minut; nawet nie tak źle. Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro dostępne dla turystów i podeszliśmy do barierki. Widok na miasto był naprawdę bajeczny; rozświetlone uliczki i parki, miasto tętniące życiem; tłumy ludzi i samochody. Wszystko wydawało się jakby nie realne. Przynajmniej dopóki nie zaczęło się robić zimno. Była już jesień, po zmroku i do tego jeszcze na takiej wysokości; można zamarznąć. A ja mam tylko marny sweterek. Nie chciałam jeszcze wracać, więc wytrzymywałam; przynajmniej przez jakiś czas. Zeszliśmy na piętro z restauracyjką i zjedliśmy jeszcze kolację. Nie wytrzymałam długo; wkrótce zaczęłam stękać zębami. Jason spojrzał na mnie, zdjął swoją kurtkę i mi ją podarował. Nie protestowałam; było mi tak zimno, że tylko mu podziękowałam.

-A ty?- zapytałam po chwili.- Nie będzie ci zimno?

-Spokojnie…- odpowiedział i spojrzał na mnie z uśmiechem.

Zjedliśmy i ruszyliśmy windą na dół. Odpuściliśmy sobie powrót brzegiem rzeki; przy kanałach było o wiele zimniej. Do hotelu dotarliśmy około godziny 21:00. Zaraz po wejściu poczułam jak ktoś łapie mnie w ramiona; to był Jack. Odwzajemniłam uścisk równie mocno.

-Gdzieś ty była?- spytał lekko zdenerwowany. Ścisnął mnie jeszcze mocniej.- Martwiłem się o ciebie. Wstałem o 17:00, a ty gdzieś wsiąkłaś. Ktoś powiedział mi, że widział jak wychodzisz. Myślałem, że gdzieś się zgubiłaś; że ktoś cię porwał, albo… zgwałcił…

                Głos mu się urwał. Wiedziałam, że naprawdę się o mnie martwił. Ja także umierałabym z niepokoju, gdyby sytuacje się zmieniły…

-Mogłeś zadzwonić…- powiedziałam. Wyswobodziłam się z jego uścisku i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnęłam się słodziutko.

-Myślisz, że nie próbowałem się do ciebie dodzwonić?- spytał lekko ironicznie. Sięgnęłam do kieszeni po telefon; chyba zapomniałam włączył dźwięk po spotkaniu z reżyserem. Dziesięć nieodebranych połączeń i szesnaście sms-ów. ŁAŁ!

-Nie musisz się martwić, była ze mną…- odezwał się w pewnym momencie Jason. Jack spojrzał na niego i ze znakiem zapytania na twarzy ( J ). Postanowiłam szybko wyjaśnić, jak to było, bo jeszcze Jack będzie gotowy pomyśleć, że Jasona i mnie łączy coś więcej niż przyjaźń… Zdjęłam kurtkę i oddałam ją koledze dziękując.

-Jason zaproponował mi małe oprowadzenie po mieście, bo strasznie mi się nudziło. Ty spałeś, sama nigdzie wolałam nie wychodzić, szukałam Brodiego, ale…- nie dokończyłam, bo Jack mi przerwał.

-W sumie to nawet dobrze, że Jason z tobą poszedł.- no tak; wspomnienie Brodiego i reakcja natychmiastowa… Chyba jednak się nie zaprzyjaźnią…

                Pożegnaliśmy się z Jasonem i ruszyliśmy na górę do swoich pokoi.

-Wiesz, dzisiaj praktycznie nie mieliśmy czasu dla siebie…- zaczął Jack przed drzwiami do mojego pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem; warto pociągnąć gierkę.

-I to z twojej winy, więc powinieneś mi to jakoś wynagrodzić…- powiedziałam.

-Z przyjemnością…- mruknął. Po chwili poczułam jego wargi na swoich. Z każdą sekundą nasz pocałunek był coraz bardziej namiętny. Cały czas się całując weszliśmy do mojego pokoju. Nagle poczułam jego rękę pod moją bluzką; wplotłam mu rękę we włosy i błądziłam w nich. Kiedy poczułam, jak rozpina mi bluzkę cofnęłam się gwałtownie. Rozumiem, że Jack ma już siedemnaście lat i może mieć już na pewne rzeczy ochotę, ale ja mam ich szesnaście i nie jestem jeszcze gotowa na taką miłość.

-Wybacz, ale ja jeszcze nie chcę…- powiedziałam i spłonęłam rumieńcem. Jack podszedł do mnie i patrząc mi w oczy objął mnie.

-Nic na siłę… Spokojnie… Jak będziesz gotowa to wtedy…- nie dokończył, bo mocno go pocałowałam. Chyba chciałam mu wynagrodzić ten zawód. Tej nocy spaliśmy razem (tak normalnie, do niczego nie doszło). Całą noc wtulałam się w niego; było mi przyjemnie ciepło, czułam się bezpieczna i kochana.
 

 

Hejka! Już na wstępie przepraszam, że rozdział taki krótki, ale ważne, że jest. Zważywszy, że wróciłam dopiero dzisiaj o trzeciej nad ranem i odsypiałam do piętnastej (potem musiałam się ogarnąć, rozpakować, zacząć nadrabiać lekcje, itp.). W efekcie końcowym kolejny rozdział zaczęłam pisać dopiero o 20:30. Ponieważ nie mam rozdziałów do przodu, tylko piszę je na bieżąco, to i tak całkiem nieźle się wyrabiam.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i proszę o komentarze.

Maju Maj; nowy rozdział genialny!

Izko; po tak długiej nieobecności powrócenie do czytania twojego bloga (miałam aż tyle rozdziałów do nadrobienia) było czystą przyjemnością! Komentarze (zarówno u ciebie, jak i u Maji) postaram się dodać jutro, bo dzisiaj dosłownie padam z nóg…

Cieszę się, że znów mogę to napisać ;)

Pozdrawiam

STACIA ;*

9 komentarzy:

  1. Dodałaś?! Czad! Najlepsze to: wspomnienie Brodiego i reakcja natychmiastowa. Szczere...... Fajnie, ze ci się podobały! I rozdział.... wcale nie aż tak krótki....... może być z długością..... i fajny! Szkoda, zę do nieczego nie doszło....
    Kiedy next?
    Pozdro Izkaxxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jescze dojdzie... :). Kolejny też jak najszybciej, a zważywszy na ogrom zaległości za tamten tydzień i jeszcze to, że muszę dodać na nastoletniej wampirzycy... Może pojutrze...

      Usuń
  2. kocham cię!
    Dla mnie jesteś wspaniała cieszę się że o mnie nie zapomniałaś dziękuje ci kochana!
    Rozdzialik niesamowity jesteś cudna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba. Twoje też są genialne! <3

      Usuń
  3. Rewelka !! ;** Wpadłam na tw bloga i tak mnie wciągnął, że godzina i wszystko przeczytałam :D po prostu cudo !!! Masz talent ! Świetnie piszesz !! <33 czekam a kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń