Tłumacz

czwartek, 25 października 2012

Rozdział XIII



                Obudziłam się o 7:00. Po raz pierwszy od kilku dni byłam naprawdę wypoczęta. Początkowo po otworzeniu oczu byłam lekko skrępowana; po raz pierwszy obudziłam się przy jakimś chłopaku. Ale tylko początkowo; gdy spojrzałam na zegarek jedyne o czym myślałam to, to by się nie spóźnić.

                Chwyciłam Jacka za ramię i delikatnie nim potrząsnęłam; przewrócił się tylko na drugi bok. Ponowiłam czynność tym razem bardziej stanowczo; udało się. Przynajmniej tak mi się wydawało, kiedy Jack mnie ujrzał, chwycił mnie za ramiona i zgrabnie obrócił, tak, że znajdowałam się pod nim. Pocałował mnie delikatnie i uśmiechnął się uroczo.

-Jak się spało, kotku?- zapytał. Uśmiechnęłam się równie uroczo.

-Wspaniale. Ale jeśli nie chcemy się spóźnić, będzie lepiej jeśli już wstaniemy.- odpowiedziałam i zrzuciłam go z siebie. Wstałam z łóżka, a Jack tylko przykrył się kołdrą aż po brodę.

-Jak nie, to nie…- mruknął i ułożył się do snu. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.

                Podeszłam do łóżka i usiadłam na jego skraju. Nachyliłam się do Jacka i pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek o wiele mocniej i namiętniej.  Już po chwili znów znalazłam się pod nim. Przerwało nam pukanie do drzwi.

                Zerwaliśmy się jak oparzeni. Jack uciekł do łazienki, a ja udawałam, że wybieram ciuchy z szafy.

-Proszę!- powiedziałam i spojrzałam w kierunku drzwi; to była Shelley.

-Muszę z tobą pogadać.- powiedziała i usiadła na łóżku, dokładnie tam gdzie wcześniej ja.

                Spojrzałam na nią; wyglądała kwitnąco. Włosy falami spadające na ramiona, żółta bluzka-bufka, rurki i żółte trampki. Miała delikatny makijaż podkreślający rysy twarzy.

-Chodzi o Jerrego.- uzupełniła.- Umówiliśmy się na randkę, tylko co dalej? On naprawdę mi się podoba, ale co jeśli ja jemu…- przeszkodziło jej kolejne pukanie do drzwi. Czy mój pokój to jakiś ośrodek spotkań towarzyskich?!

                Okazało się, że to był Rudy. Na szczęście nie wszedł do środka; nie miałam zbytniej ochoty, aby oglądał mnie w piżamie.

-Za dziesięć minut zbiórka!- krzyknął i odszedł.

-Ok., to ja spadam.- powiedziała Shelley i wyszła. Och, jak ja teraz bardzo żałuję, że Jack słyszał naszą rozmowę; chyba urwie Jerremu łeb, jeśli ten skrzywdzi Shelley.

                Wzięłam niebieskie trampki, białą bluzkę i białe spodnie. Zamierzałam na to ubrać do wyjścia niebieską bessbolówkę. Poszłam do łazienki. Jack siedział na ramie wanny; wyraźnie zdenerwowany. Kiedy tylko mnie zobaczył wybiegł.

 

Z PUNKTU WIDZENIA JACKA

                Wybiegłem z pokoju Kim. Ruszyłem ku swojemu. Wpadłem i jak najszybciej się przebrałem i ogarnąłem. Czerwona koszula w kratę, czarne rurki i skayty. Poprawiłem fryz i ruszyłem na poszukiwania Jerrego. Jestem na niego tak wściekły, że chyba lepiej dla niego jeśli go nie znajdę…

… I jak na zawołanie zza rogu wyłania się Jerry, no proszę! Ma niezłe wyczucie czasu…

-Chyba musimy pogadać…- powiedziałem i stanąłem przed nim. Spojrzał na mnie przestraszony; chyba już wiedział o co mi chodzi.

-Stary, ty… tylko spoko… ko… jnie…- zaczął się jąkać jak zawsze, kiedy się czegoś boi. A właściwie kogoś.

                Podszedłem bliżej zmuszając go do cofnięcia się. Robiłem to tak długo aż nie oparł się plecami o ścianę, bez drogi ucieczki.

-Ostrzegam jeśli nie zostawisz Shelley w spokoju to rodzona matka cię nie rozpozna…- powiedziałem i złapałem go za koszulkę.- Rozumiesz?

                Wiem, jeszcze nigdy nie zachowywałem się tak wrogo. Szczególnie w stosunku do mojego przyjaciela, ale nie pozwolę, by kolejny dupek złamał jej serce. No, a cóż… nie ukrywając Jerry jest Casanovą; o ile ja się zmieniłem (a przynajmniej uśpiłem w sobie chęć zdradzania), o tyle Jerry nie jest w stanie się zmienić.

-Jack, nie zamierzam jej zranić. Shelley jest zbyt wielką laską, bym ją skrzywdził.- powiedział Jerry. Przygotowałem rękę do ciosu. Jak on śmie nazywać moją kuzynkę, i to w mojej obecności, laską? Już chciałem go spoliczkować, gdy nagle usłyszałem kroki. Obróciłem się; to były Kim i Shelley.

-Masz szczęście.- powiedziałem puszczając go. Nie chciałem, by dziewczyny widziały naszą kłótnię. Dokończę ją z Jerrym kiedy indziej. Ruszyłem w stronę dziewczyn, podszedłem do Kim i mocno ją przytuliłem. Wtuliłem twarz w jej włosy, wciągając ich zapach; pomarańczy. Moje ręce zaczęły schodzić z jej talii niżej i niżej. Nie opierała się. Odchyliłem głowę; Shelley już gdzieś poszła- może to i lepiej. Moje ręce wróciły wyżej i oplotły się wokół talii Kim. Przyciągnąłem ją do siebie tak blisko, że dzieliły nas już tylko dwie warstwy ubrań. Złożyłem na jej  ustach najnamiętniejszy pocałunek z naszych wszystkich. Dopiero po kilkunastu sekundach odkleiliśmy się od siebie. Objąłem ją i skierowaliśmy się w stronę głównego wyjścia. Już chyba czas żeby ruszać na plan.

                I rzeczywiście. Kiedy zeszliśmy na dół wszyscy czekali już w limuzynie. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Obejrzałem się po twarzach reszty. Starałem się zignorować Jerrego siedzącego koło Shelley i gapiącego się w jej biust, ale i tak się denerwowałem. Kim chyba to zauważyła, bo złapała mnie za rękę i spojrzała prosto w oczy. Dałem jej niemy znak znaczący „Pogadamy potem.” I zająłem się rozmową z Rudym, który miał nam do przekazania kilka ważnych spraw.

                Podobnie jak wczoraj dojechaliśmy w dziesięć minut. Wszyscy ruszyli do budynku z tym, że ja i Kim odłączyliśmy się od grupy chcąc mieć jak najwięcej czasu tylko dla siebie.

-Co masz pierwsze?- zapytałem. Wyjęła z kieszeni plan i na niego spojrzała.

-Śniadanie.- odpowiedziała i uśmiechnęła się uroczo. Ja także.

-Trening karate.- dodała po chwili.- A ty?

                Posmutniałem. Najwidoczniej nie spędzimy ze sobą tyle czasu ile myślałem. Przynajmniej nie na początku. Ruszyliśmy w stronę stołówki. Śniadanie jedliśmy tylko dziesięć minut, by zdobyć dodatkowe pięćdziesiąt na pobyt na osobności. Niestety wszędzie ktoś był. Tylko ostatnie pięć minut spędziliśmy sam na sam. O 9:00 odprowadziłem Kim do holu głównego. Nie zważałem na kilkanaście osób siedzących tu na kanapach, bo czego miałbym się wstydzić?

-Miłego dnia.- mruknąłem i przyciągnąłem  Kim do siebie. Mocno ją pocałowałem i po chwili puściłem.

-Teraz już na pewno taki będzie.- powiedziała, odwróciła się i ruszyła jednym z korytarzy.

 

Z PUNKTU WIDZENIA KIM

Ruszyłam jednym z korytarzy. Na ustach wciąż czuję smak ust Jacka. Myślałam, że będzie przygnębiony sprawą z Jerrym, ale on zdaje się o niej zapomnieć; to może nawet lepiej.

                Weszłam do sali, w której powinny odbywać się zajęcia. Było tam z dziesięć osób i trzech trenerów. Wzięłam od jednego z nich swój strój i poszłam się przebrać. Kiedy już miałam na sobie strój do karate weszłam do sali; każdy zajął jedną z ustawionych mat. Na jednej z nich ujrzałam Brodiego. Podeszłam do maty koło niego.

-Ok. Słuchajcie!- rozległ się głos jednego z instruktorów. Wszyscy na niego spojrzeliśmy.- Dobierzcie się w pary i wykonajcie kilka sparingów. Na razie tyle.

                Spojrzałam na Brodiego i uśmiechnęłam się. Stanęliśmy sobie naprzeciw i ukłoniliśmy się. Niestety górna część mojego kompletu jest odrobinę za duża, to też obawiam się, że Brody ujrzał mój biustonosz. Raczej na pewno, bo gapi się jak facet, który ujrzał właśnie więcej dziewczyny niż powinien; trochę jak psiaczek, który właśnie dostał kość.

                Postanowiłam to wykorzystać i zaatakowałam. Na moje nieszczęście nie był aż tak niezorientowany jak myślałam. Szybko wykonał zwód i zaatakował. Nie miałam się jak obronić, bo dopiero skończyłam wyprowadzać cios. Złapał mnie za rękę i obrócił w powietrzu. Przegrałam.

                Odbyliśmy jeszcze kilka sparingów. Potem musieliśmy odpocząć. Usiadłam koło Brodiego i spojrzałam na niego. Zdawał się być nieobecny.

-O czym myślisz?- spytałam. Spojrzał na mnie jakby zastanawiając się, czy warto odpowiedzieć.

-O tobie.- powiedział. Po chwili dodał.- I o Jacku. Nie rozumiem jak mógł wziąć cię na kolejny cel.

Spojrzałam na niego pytająco. Przecież Jack naprawdę mnie kocha. Nie udaje uczucia do mnie, bo nie musi… 

-On wie… ty zresztą też… Że mi się podobasz. On nie chodzi z tobą, dlatego, że cię kocha, tylko dlatego, że chce się na mnie zemścić za Kelly…- kontynuuje Brody. Owszem, wiem, że mu się podobam, ale o jaką Kelly mu chodzi?

-Kelly?- pytam. Liczę na to, że w końcu ktoś mi wytłumaczy o co z tą dziewczyną chodzi.

-To była pierwsza dziewczyna Jacka. Wtedy był naprawdę zakochany. Niestety Kelly nie odwzajemniała jego uczuć; dla niej był po prostu przystojniakiem. Zresztą jak reszta jej chłopaków. Wtedy tego jeszcze nie wiedziałem, ale wiedziałem jedno; nie mogę pozwolić, żeby Kelly chodziła z Jackiem a nie ze mną. Odbiłem ją Jackowi, a ona złamała mu serce. Od tego czasu to on jest łamaczem serc.- opowiedział Brody.- Kim, ostrzegam cię. On nie potrafi kochać. Jest bezlitosny. Nie myśl, że się zmienił tylko dlatego, że chodzicie już od miesiąca. Czasem może to potrwać nawet rok, ale on i tak zawsze odchodzi…

 

 

I ta dam! Wybaczcie, że wcześniej nie pisałam, ale wysiadł mi Internet i jedno jedyne co mogłam robić to mieć nadzieję, że nadal wchodzicie na bloga. :/

Co do rozdziału to chyba nie muszę nic dodawać…

Aha i teraz mam ta duże zaległości w czytaniu innych blogów, że chyba się nie wyrobie.

I tutaj przy okazji info dla Kiwi; masz ten swój rozdział! Teraz ja czekam na twój! Poddałam ci pomysł i czekam na rezultaty…!

Pozdrawiam

STACIA ;*

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dzięki. Niestety nie dam rady... Ale dziękuję, że czytasz ;*

      Usuń
    2. Eej ! :(( no a kiedy nowy ? ;* doczekać się nie mogę !! :3

      Usuń
    3. Już prawie napisałam, ale mam też szkołę. Dziasiaj sprawdzian z religii, jutro z geografii, pojutrze z historii, a w chyba poniedziałek z francuskiego. Do tego musiałam napisać kilka opowiadań na polski(łącznie sześć stron A4) i już wogóle nie wyrabiam, żeby cokolwiek pisać na bloga...

      Usuń
  2. extra ! :D na pewno nie będzie dzisiaj? : (
    a co z NASTOLETNIĄ WAPMIRZYCĄ? Wchodzę codziennie po kilka razy i nic! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero wczoraj wrócił mi internet, a i tak teraz nie mam czasu na pisanie... Ale następny rozdział pojawi się na wampirzycy, a nie tu. Dzięki, że czytasz. Ja też uwielbiam twojego bloga, jest extrraśny ;*

      Usuń
  3. super ! Kocham cię ! U mnie nowy ! I jeszcze jak wejdziesz na mojego bloga to zauważysz że założyłam kolejnego bloga! hahaha powalona jestem ! KOCHAM CIĘ kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz wejdę i na twojego bloga i na tego drugiego, ale nie wiem, czy dzisiaj zostawię komentarz, bo mam tylko chwilę zaraz muszę lecieć. Ja też cię Kocham!

      Usuń
  4. Omg! Zarąbisty rozdział! <3 Soorki, ze mnie tak długo nie było. Po prostu zamulałam z deka ! <3 Ale już wróciłam i ... będę na bieżąco komentować rozdziały! <3 Pzdr.C.Howard <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki... Przepraszam, że ja u ciebie nie komentuję, ale zacina mi się twoja stronka i nie mogę nic na niej zrobić... No oprócz czytania. :)

      Usuń
    2. Okej nic się nie stało :* Dużo osób się zacina i nie komentuje ! Ale to nic ! :* Mam satysfakcję, że czytasz! <3 Czekam na kolejny no! <33

      Usuń