Tłumacz

czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział XIX

Do klubu, w którym odbywa się imprezka wchodzę koło Seana. Nie trzymamy się za ręce ani nic, ale idziemy bardzo blisko siebie. Wiem, że wyglądamy jak para. Jednocześnie szukam wzrokiem Jacka; jest tyle ludzi, że trudno kogokolwiek znaleźć. Nie ma już nawet reszty naszej paczki; przy najbliższej sposobności powiem co o tym myślę dziewczynom. Przecież specjalnie zostawiły mnie sam na sam z Seanem!

-Chodźmy się czegoś napić i potańczymy, ok?- zapytał. Zgodziłam się, złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę baru. Pomimo, że imprezka dopiero się zaczyna jest już mnóstwo ludzi. Zastanawiam się też, o której wrócimy do domu. Z Seaford tu, jest godzina drogi. My dojechaliśmy tu w dwie godziny, bo po drodze puściliśmy jeszcze lampiony życzeń.

Sean zamawia nam po jakimś drinku. Jest całkiem niezły, ale wolę nie pić go za dużo. Potem wchodzimy na parkiet. Dziewczyny wokół nas wiją się i zarzucają włosami. Nie jest to mój styl tańca i nie powiem jak go nazywam… Zaczynamy z Seanem tańczyć. Nie jest to „grzeczny”, jakby powiedziała moja matka, taniec, ale też nie tak… jakby to powiedzieć… ostro zboczony.

Po około dwóch godzinach zabawy, zatańczeniu z chyba dwudziestoma chłopakami i całkowitym zagubieniu przyjaciół w tłumie udaje mi się dostrzec  Seana. Podchodzę do niego i obejmuję go za szyję, a on łapie mnie w talii i tańczymy razem w takt skocznej piosenki. Po chwili ręce Seana zjeżdżają niżej niż powinny, ale nie zabraniam mu; taki urok imprez.

Po chwili dostrzegam Jacka… Tańczy z Donną (swoją eks, jakby nie było) trzymając ręce na jej pupie i liżąc się z nią. Jej ręce błądzą w jego włosach i po szyi. Bez chwili zastanowienia przywieram  wargami do warg Seana; nie ma nic przeciwko. Po chwili język Seana zagląda w każdy zakamarek mojej buzi. Pocałunek ten nie różni się od moich z Jackiem praktycznie niczym; sprawia przyjemność, zachęca do sięgania po więcej. Teraz jestem pewna, że Jack i jego dziewczyny mogą iść się rąbać; nie zamierzam być o niego zazdrosna, przejmować się nim, czy starać się, żeby to on był zazdrosny. Nie jest taki wyjątkowy; to zwykły casanova. Od teraz jest dla mnie całkiem obcym facetem; zaczynam życie od nowa.

Około pierwszej nad ranem wychodzimy z imprezki. Ruszamy całą ósemką do samochodów. Niestety okazuje się, że tylko ja, Sean i Rachel jesteśmy trzeźwi. Postanawiamy, że razem poodwozimy przyjaciół. Sean bierze Oscara, ja biorę Stellę i Dylana do samochodu Dylana, a Rachel Reya i Tinę do samochodu Oscara.

Najpierw odwozimy Stellę, potem Tinę, Reya, Oscara, Rachel i Dylana. Na koniec Sean odwozi mnie.

-Świetnie się bawiłem.- mówi, kiedy podjeżdża pod mój dom.- Chętnie to powtórzę.

-Ja też.- mówię. Całujemy się, po czym wysiadam.

Rano jestem padnięta.  Jest sobota, więc mogę poleżeć w łóżku. Około dziewiątej schodzę na śniadanie; czuję zapach naleśników z nutellą- pycha! Siadam przy stole i patrzę na mamę; wygląda jakoś tak kwitnąco. I nagle go dostrzegam- świecący klejnocik z pierścionka na lewej ręce.

-Mamo, czy ty…- nie jestem w stanie wypowiedzieć tego słowa. Ona nie mogła się… zaręczyć. Nie z Georgem! Kiedy się odwraca z uśmiechem na twarzy przybieram pokerową twarz z lekkim uśmiechem; nie chcę, by było jej przykro.

-Wczoraj wieczorem George przyszedł do nas na kolację i…- mama podnosi lewą dłoń. Pierścionek jest naprawdę ładny, ale osoba,  przez którą został kupiony jest co najmniej podejrzana. No niby spotyka się z mamą od kilku miesięcy, przypadł do gustu Maxowi, jest sympatyczny, a jednak coś mnie w nim odrzuca. A co jak co; ja mam nosa do tych spraw. Chociaż po sytuacji z Jackiem zaczynam wątpić nawet w to…

-Tak się cieszę!- mówię w miarę sympatycznym tonem.- Kiedy ślub?

-Zamierzamy się pobrać w czerwcu…- Mama nabrała powietrza jakby zamierzała coś jeszcze dodać, ale się powstrzymała. Wróciła do smażenia naleśników. Po chwili do kuchni wbiegł Max i usiadł koło mnie. A po nim do kuchni wszedł… George! Podszedł mamy i objął ją od tyłu całując w policzek, po czym usiadł na miejscu taty.

-Hej wszystkim. I jak się bawiłaś Kim?- kiedy o to spytał omal nie parsknęłam śmiechem. Nie da się opisać jak dziwnie wygląda wprawiając się w rolę „dobrego tatuśka”.

-Świetnie.- miałam ochotę dodać „A wy jak się wczoraj bawiliście?”, bo na pewno na kilku uściskach się nie skończyło, ale nie chciałam, by mama się gniewała. Szybko zjadłam śniadanie i poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam telefon z zamiarem napisania do Rachel, gdy ujrzałam na wyświetlaczu jedną nieodebraną wiadomość; była od Seana. „Co porabiasz?”. Szybko odpisałam „Właściwie to nic. A ty?”. Nie minęła nawet minuta; „Zastanawiam się, czy pozwolisz mi przyjść do siebie?”. Mimowolnie się uśmiechnęłam „Czemu, by nie? Jasne, że możesz.”

Po około piętnastu minutach rozległo się pukanie do drzwi. Byłam już przebrana, uczesana, zgarnęłam w pokoju i zbiegałam po schodach (prawie z nich spadłam), by zdążyć do klamki przed mamą. Niestety jej kochany narzeczony wyprzedził nas obie. Stanęłyśmy koło siebie, gdy otwierał drzwi, w których ukazał się Sean. Wszedł do domu, a do niego podeszłam i złapałam go za ramię.

-To jest Sean.- powiedziałam.

-Dzień dobry. Miło mi państwa poznać.- przywitał się. Biedaczek sądzi, że George jest moim tatą…

-Dzień dobry. Nam też jest miło.- przywitała się mama i z uśmiechem uścisnęła mu dłoń. Sean natychmiast podał jej trzymane w ręce kwiaty.

-O, jak ładnie pachną.- powiedziała i poszła do kuchni wstawić je do wazonu. Ja w tym czasie pociągnęłam Seana do swojego pokoju.

-Fajni rodzice.- stwierdził.

-To nie moi rodzice.- sprostowałam.- To moja mama i jej chłopak, jasne?

Uśmiechnęłam się, kiedy podszedł do mnie bliżej i mnie objął. Pocałował mnie dość namiętnie.

-Liczyłem na to, że skończymy, to co zaczęliśmy wczoraj.- powiedział schodząc wargami do mojej szyi. Przebiegł przeze mnie przyjemny dreszczyk.

-Właściwie to ja też.- wyszeptałam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi i BEZ POZWOLENIA wparował tu Georg. Odskoczyliśmy z Seanem od siebie; teraz tylko trzymał mnie w talii. Spojrzałam na narzeczonego matki wprost zabójczym wzrokiem. Gdybym umiała rzucać laserami- już by nie  żył.

-Coś się stało?- spytał spokojnym tonem.

-Nie. Chciałem wam tylko powiedzieć, że wychodzimy z mamą i, że byłoby fajnie gdybyś zajęła się Maxem.- powiedział i zaczął się wycofywać do przedpokoju. Gdy już prawie zamknął drzwi powiedziałam jeszcze:

-Dobra rada na przyszłość; wchodź, gdy otrzymasz pozwolenie.

Potem objęłam Seana za szyję i spojrzałam mu w oczy.

-Chwile na osobności chyba już skończyliśmy. Muszę zająć się bratem.- warknęłam. Po raz pierwszy w życiu wolałabym nie mieć brata. Co było dziwne, bo dotychczas nie sądziłam, że Sean działa na mnie aż do tego stopnia. Owszem, pociągał mnie, ale myślałam, że to tylko przez to, że jest przystojny. Sama nawet nie wiem, czy jestem w nim zakochana.

-To nam w niczym nie przeszkadza.- powiedział Sean.- Zabierzemy małego na lody, czy coś takiego, a i tak zajmiemy się sobą. Co ty na to?

-Zgoda, tylko skoczę do mamy po kasę.

-Ja stawiam.- mi tam pasuje. Jestem tylko ciekawa, czy Max go polubi, bo jeśli nie, to może nam ten wypad trochę się nie udać.

Po około godzince siedzimy w trójkę przy stoliku jednej z lodziarni. Max zamówił cztery gałki z trzema dodatkami i dodatkowo gofra; ma apetyt. Ja w tym czasie gadam sobie z Seanem. Potem idziemy do wesołego miasteczka i na spacer do parku. Gdy postanawiamy wrócić jest już około dziewiętnastej. Podaję Maxowi klucze i każę mu wejść do domu. Ja i Sean zostajemy przed furtką, by się pożegnać.

-Jutro zapraszam do mnie.- mówi Sean obejmując mnie.

-Chętnie.- odpowiadam i już po chwili całujemy się coraz namiętniej. Kiedy odrywam swoje usta od jego daję mu jeszcze buziaka w policzek i wchodzę do domu. Mama i George schodzą właśnie po schodach; Max jest chyba w kuchni (on jest ciągle głodny, czy mi się wydaje). Patrzę na mamę, a potem na jej narzeczonego. Mama ma lekko zmierzwione włosy, a George niedopiętą koszulę.

-Ja byłam grzeczna.- mówię mijając ich i kierując się do swojego pokoju.

2 komentarze:

  1. Super nooo !!! A ten koniec ! Hihihi ;* niezłe :D naprawdę extra piszesz !!! :D uwielbiam cię !? <33

    OdpowiedzUsuń