Tłumacz

środa, 21 listopada 2012

Rozdział XVIII


Obudziłam się po siódmej. Jeśli się pospieszę to może uda mi się dojechać do szkoły na czas. Ubrałam się w to i zeszłam do kuchni. Pożegnałam się z mamą i Maxem, chwyciłam kartę płatniczą i wyszłam z domu. Najwyżej po lekcjach wyskoczę i kupię sobie coś do jedzenia.

Pomimo moich starań w szkole byłam pięć minut po ósmej. Szybko ruszyłam w stronę swojej szafki. Po drodze spotkałam Jacka i Jerrego, którzy, podobnie jak ja, spóźnili się na lekcje. Otworzyłam szafkę, a po chwili Jack otworzył swoją z prawej, a Jerry, z lewej. Niestety drzwiczki Jacka otwierają się w prawo; inaczej niż reszta szafek. Nie wiadomo dlaczego tak jest, przynajmniej tego drugiego zasłaniały mi drzwiczki. Chłopaki udają, że mnie nie ma, ale zupełnie mi to nie przeszkadza- ja traktuję ich tak samo.

-Kim!- usłyszałam, że ktoś mnie woła. Obróciłam się i ujrzałam Seana. Spostrzegłam też, z nieukrywaną satysfakcją, że Jack spojrzał na niego dość dziwnie. No i co Jackie? Nie tylko ty możesz spotykać się z innymi laskami; Kimi też spotyka się z innymi facetami!

-Co się stało?- spytałam. Zauważyłam też, że Jack i Jerry zrobili przy szafkach co chcieli, więc mogliby już pójść.

-Mamy treningi, wy swój, my swój. Byłem po ciebie w twojej sali lekcyjnej, ale ciebie tam nie było, więc chciałem wrócić na salę gimnastyczną. Ale skoro jesteś to chodź ze mną.- zamknęłam drzwiczki i ruszyłam za Seanem.

Z PUNKTU WIDZENIA JACKA

Zapominanie o Kim idzie mi, można powiedzieć, znakomicie, o ile jej nie widzę. Dzisiaj nie dość, że ją widziałem, musiałem stać obok niej przez kilka minut, to jeszcze patrzyłem, jak Sean, najprzystojniejszy (zaraz po mnie) chłopak w szkole ją podrywa. No może nie słownie, ale tak się patrzy, uśmiecha… Nie do zniesienia! A poza tym, gdyby Grace była choć w połowie tak świetna jak Kim, może zapominanie o niej szło, by mi o wiele łatwiej.

Od kilkunastu dni zastanawiam się, czy ja przypadkiem nie kocham Kim… Ale to niemożliwe, bo miłość nie istnieje; pokazał mi to mój ojciec, Kelly, a nawet Kim, kiedy bez żadnego sprzeciwu odeszła. A jednak jak inaczej opisać to uczucie zazdrości kiedy widzę ją koło jakiegoś chłopaka? Jak opisać to uczucie satysfakcji, kiedy całuję inną na jej oczach i zdaję sobie sprawę, że Kim patrzy (udając, że nie patrzy) z zazdrością? Na pewno nie miłość…

Kiedy zamyka szafkę i odchodzi z Seanem, ja trzaskam swoimi drzwiczkami. Jerry także zamyka swoją i patrzy na mnie.

-Ej, stary? Co ci?- pyta.

-Nic. Chodź już.- odpowiadam i ruszam w stronę sali chemicznej.

Z PUNKTU WIDZENIA KIM

Na trening poświęciliśmy dwie lekcje. Okazuje się, że nie muszę przynosić usprawiedliwienia; po prostu mam nadrobić materiał. Gdybym wcześniej wiedziała, że tak super jest być cheerleederką, to już dawno temu, bym się tu zapisała. Po treningu zostają mi jeszcze tylko cztery lekcje; chemia, literatura ogólnoświatowa, geografia i historia. Nawet nie tak źle.

Lekcje zlatują mi super szybko i już około 14:00 jedziemy z dziewczynami z drużyny do mnie do domu; o 19:00 mają podjechać chłopaki i ruszamy na imprezkę. Po około dwudziestu minutach jesteśmy na miejscu. Dziewczyny siadają w salonie, ja przygotowuję chipsy i colę. Stawiam je na stoliku do kawy i powracają mi wspomnienia; około rok temu przyniosłam to samo chłopakom, gdy mieliśmy iść na mój pierwszy trening w dojo Bobbiego Wassabiego. Trochę żałuję, że już się nie przyjaźnimy, ale co poradzić… Nie byli szczerzy wobec mnie. Wiedzieli co Jack zamierza zrobić i mimo wszystko go nie powstrzymali; przecież mógł zrobić to w jakiś delikatniejszy sposób.

Przestaję wszystko roztrząsać, gdy czuję łzy napływające do oczu. Siadam na kanapie pomiędzy Rachel a Stellą i włączam telewizję. Właśnie leci krótkie „Ze świata gwiazd”, po którym mają puścić jakiś fajny film. Oglądamy wiadomości; zdjęcia córeczki Beyonce, wywiad z Johnnym Deepem, a po chwili… Puszczają jakiś wywiad z Jackiem, o którym nie miałam pojęcia.

-Co możesz nam powiedzieć na temat waszego zerwania? Jednego dnia patrzymy na was; szczęśliwe gwiazdy wielkiego ekranu, a na następny dzień Kim zjawia się na premierze u boku Brodiego…- pyta dziennikarka. W tle widać ogródek Andersonów; wiem już, że wywiad został przeprowadzony w ostatni tydzień wakacji.

-Ostatnio często przeglądałem różne strony plotkarskie. Kim nie rzuciła mnie dla Brodiego. Widziałem już sprostowania, ale to nie oznacza, że rozeszliśmy się łagodnie i, że to była nasza wspólna decyzja. Zerwałem z nią, bo to było złudzenie. Nigdy nie byliśmy razem tak naprawdę. To…

Po tych słowach łzy ciekną mi po policzkach. Rachel wyrywa mi z ręki pilota i wyłącza telewizor. Dziewczyny podchodzą bliżej: Rachel i Stella nie muszą; siedzą koło mnie; ale Tina i Olivia siadają bliżej, na stoliku do kawy. Oczywiście nie jest to cała drużyna, ale na pierwszym treningu dziewczyny wzięły mnie do swojej grupki. Z Rachel i Stellą chodzę do klasy, a Tina i Olivia chodzą do 2d.

-Opowiedz nam, co ci zrobił? Jak w końcu było naprawdę?- mówi Stella. Opowiadam im o wszystkim; jak się poznaliśmy, zaczęliśmy spotykać, wszystko aż do momentu naszego zerwania i potem też; całowanie z Grace, spojrzenia pełne czegoś dziwnego; wszystko.

-Świnia…- stwierdza Rachel.

-Przyjaciele też niczego sobie…- dodaje Stella.- Ale wiesz; nie przejmuj się. Tina też kiedyś z nim chodziła i jakoś żyje…

Patrzę na Tinę, a po chwili ją przytulam. Dobrze wiem co musiała czuć, aż za dobrze. Jack to zwykły drań. Od samego początku wiedział co robi; pewnie chciał zerwać ze mną już podczas kręcenia filmu i to na początku, ale znalazł inne wyjście; zerwanie po premierach to dłuższa sława.

-A tak na pocieszenie, to możemy ci powiedzieć, że chyba wpadłaś w oko Seanowi…- mówi Olivia i momentalnie wybuchamy śmiechem.

-I Jack Anderson ma być na tej imprezie, dlatego pomyślałyśmy, że warto, byś tego wieczoru trzymała się blisko Seana. Nie zaszkodzi to ani tobie ani jemu, a może, kto wie, będziemy mieli nową parę…- dokańcza Olivia. Czuję, że teraz jestem wśród przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół. Włączamy telewizor i przełączamy wywiad z Jackiem. Włączamy jakiś film i oglądamy go. Tak zlatuje nam czas, aż do szesnastej. Wtedy zaczynamy przygotowania. U mnie w domu są cztery łazienki, z czego jedna Maxa, druga mamy, trzecia moja, a czwarta wspólna, czyli dla gości. Nas jest piątka, a, że Max wrócił już do domu do użytku mamy trzy łazienki. Każda z nas bierze prysznic po czym idziemy do mnie do pokoju.

Każda z nas ma na sobie szlafroki  (oczywiście pod spodem jeszcze bieliznę). Mamy takie same tylko w różnych kolorach; pożyczyłam je dziewczynom. Podchodzę do szafki i wyciągam kosmetyki; kremy, perfumy, lakiery do paznokci, błyszczyki, szminki, maskary, cienie do powiek, kredki, konturówki, itd. Jestem lepiej zaopatrzona niż nie jedno studio.

Kiedy jesteśmy już umalowane (oczywiście bez przesady) zaczynamy się ubierać. Po krótkiej dyskusji z dziewczynami stawiamy na mój strój numer jeden. Uznałyśmy, że jest odważniejszy i ,że jak Jack go zauważy, to zrozumie co stracił. Właściwie to drugie bardziej liczyło się dla nich niż dla mnie, bo ja najchętniej, bym się od niego odizolowała.

Około godziny 19:00 jesteśmy gotowe. Schodzimy do salonu, gdzie mama i Max oglądają jakąś animówkę. Kiedy tylko stawiamy pierwsze kroki w salonie mama się odwraca i patrzy na nas, a właściwie na nasze stroje po kolei.

-Wyglądacie niesamowicie!- stwierdza. Kiedy słyszymy, że pod mój dom podjeżdża kilka samochodów, ściska każdą z nas i życzy dobrej zabawy. Wychodzę ostatnia i kiedy mam przekroczyć próg łapie mnie za ramię i szepcze do ucha:

-Tylko uważaj z kim co robisz, ok? I nie pij za dużo.

Odwracam się w jej stronę i uśmiecham. Daję jej buziaka w policzek i idę do przyjaciół. Chłopaki podjechali trzema samochodami: Sean sportowym, Dylan i Oscar zwykłymi. Postanawiamy, że ja pojadę z Seanem, Rachel i Stella z Dylanem i Reyem, a Tina i Olivia z Oscarem i Robertem.

Rozdział o niczym i bardzo was przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale w czwartek się rozchorowałam (kaszel, bule gardła, itp.) i o ile wtedy mogłam pisać, to w sobotę dostałam gorączki i dopiero dzisiaj mi opadła.

Dzięki, że czytacie. Mamy już cztery tysiące wejść! Jak dojdziemy do pięciu tysięcy, to zrobię małą niespodziankę.

Pozdrawiam

STACIA :*

4 komentarze:

  1. Cudny !! <33 kocham cię !! :** Skąd ty bierzesz tyle pomysłów ? ;D masz wielki talent i nie zmarnuj go !! <33 jaka niespodzianka ? :D nie lubię niespodzianek... bo jestem ciekawska, a to nie komponuje się dobrze ;dd trzymaj się i zdrowiej !! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pomysłów to jeszcze kilka ich mam... Też nie lubię niespodzianek, ale czasem trzeba jakieś porobić ;)
      I dziękuję; od razu czuję się lepiej. I love you <3

      Usuń
  2. Hai hei Heloł! <33 Super rozdział ! <33 Czekam na next! Ale weź... Jak można mieć taki talent!? :O <33 Weź oddaj mi go no! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, cieszę się, że ci się podoba. <3 I będę to powtarzać aż zrozumiesz; masz o wiele większy talent ode mnie!

      Usuń