W końcu po długim oczekiwaniu nadszedł dzień naszego wyjazdu. Specjalnie na tą okazję (właściwie to nie miałam wyjścia) pobiłam własny rekord. Wstałam o 5:00. Ubrałam się, ogarnęłam i pościeliłam łóżko. Pożegnałam się z mamą i pocałowałam śpiącego Maxa. Wyszłam na zewnątrz, przed domem, w zaparkowanym samochodzie, czekał na mnie Jack. Na mój widok wysiadł z samochodu i podszedł do mnie. Objął mnie i pocałował. Och, jak ja lubię te nasze powitania!
Na lotnisko dotarliśmy w 1,5 godziny. Dojechaliśmy jako ostatni, pomimo tego, że Jack większą część drogi gnał ponad setką. Pewnie inni powstawali o 4:00. Miejsca w samolocie były rozmieszczone po dwa siedzenia z obu stron. Usiadłam z Jackiem, Shelley z Jerrym, Eddie z Miltonem, Rudy z Brodim.
Po około godzinie lotu zasnęłam wtulona w Jacka. Było mi tak wygodnie i ciepło, jakbym leżała we własnym łóżku. I tak właśnie minęła mi kilkugodzinna podróż; nieprzytomnie. Jack obudził mnie kilka chwil przed lądowaniem.
Po przeprawie przez stanowiska kontrolne i odnalezieniu bagaży wyszliśmy przed budynek lotniska Charlesa de Gaulle’a (lotnisko najbliżej Paryża). Złapaliśmy taksówkę i ruszyliśmy. W porównaniu z lotem, podróż samochodem strasznie mi się dłużyła.
Około godziny 20:25 byliśmy pod hotelem le Royal Monceau Raffles Paris (http://www.google.com/imgres?q=hotel+le+royal+raffles+paris&um=1&hl=pl&sa=N&rls=com.microsoft:pl:IE-SearchBox&rlz=1I7ADSA_plPL490&biw=1024&bih=516&tbm=isch&tbnid=cUDV76ZeDxUM5M:&imgrefurl=http://www.adelto.co.uk/the-luxurious-le-royal-monceau-raffles-paris-hotel-france/&docid=r5n9vsDWaAD78M&imgurl=http://www.adelto.co.uk/wp-content/uploads/2011/08/La-Cuisine-Le-restaurant-fran%2525C3%2525A1ais-du-Royal-Monceau__La-Cuisine-The-french-restaurant-of-Le-Royal-Monceau-ter2-910x910.jpg&w=910&h=910&ei=b-ZlUJOeEofMhAfFjYCoBA&zoom=1&iact=hc&vpx=104&vpy=194&dur=3245&hovh=225&hovw=225&tx=122&ty=149&sig=107324349292228712859&page=2&tbnh=152&tbnw=156&start=10&ndsp=15&ved=1t:429,r:0,s:10,i:108 , http://www.google.com/imgres?q=hotel+le+royal+raffles+paris&um=1&hl=pl&sa=N&rls=com.microsoft:pl:IE-SearchBox&rlz=1I7ADSA_plPL490&biw=1024&bih=516&tbm=isch&tbnid=nsZVZzC-p2JdfM:&imgrefurl=http://www.classictravel.com/hotels/le-royal-monceau-raffles-paris&docid=iV-sRLE_yTNcFM&imgurl=http://www.classictravel.com/Content/Pictures/Hotels/YR/RMO/paris-hotel-le-royal-monceau-215609.jpg&w=445&h=300&ei=uuZlUL_DCtSIhQft34CIDg&zoom=1&iact=hc&vpx=638&vpy=165&dur=1810&hovh=184&hovw=274&tx=74&ty=114&sig=107324349292228712859&page=2&tbnh=143&tbnw=191&start=10&ndsp=15&ved=1t:429,r:8,s:10,i:133 daję wam tutaj dwa zdjęcia; basenu i jadalni znajdujących się w tym hotelu). Z zewnątrz wyglądał jak zwykły budynek; jednak w środku był najbardziej luksusowym hotelem w jakim byłam. Poszliśmy do recepcji i otrzymaliśmy kluczyki od pokoi. Rudy- 200, Eddie-201, Milton-202, Jerry-203, Shelley- 204 ( mi się wydaje, czy naprawdę ucieszyła się, że ma pokój koło Jerrego? ), Jack-205, ja-206 i Brody-207.
Ruszyliśmy do swoich pokoi. Pomimo, że przespałam większą część dnia, byłam padnięta.
-Dobranoc, skarbie.- powiedział Jack podchodząc do mnie i obejmując mnie. Oplotłam mu ręce wokół szyi.
-Dobranoc.- powiedziałam; już po chwili poczułam jego wargi mocno wbijające się w moje. Odwzajemniłam pocałunek z równą siłą. Czułam się wspaniale. Byliśmy parą od tygodnia, a już nie potrafiłam przypomnieć sobie jak wyglądało moje życie bez Jacka. Na pewno nudno. Tym razem to ja pierwsza skończyłam pocałunek. Wtuliłam się w niego.
Tej nocy miałam wspaniały sen; nie pamiętam jednak jaki.
Obudziłam się o 7:30. Pościeliłam łóżko, ogarnęłam się i ubrałam w to (http://www.polyvore.com/str%C3%B3j/set?id=59890981#stream_box ). Pamiętałam, że Rudy mówił coś o śniadaniu 8:00. Spojrzałam na zegarek; była 8:03. Na szczęście to i tak bez różnicy. Te kilka minut na mnie poczekają. Zeszłam do jadalni; myliłam się- wszyscy w najlepsze już sobie jedli; nawet Jack! Usiadłam koło niego i zabrałam się do jedzenia. Po chwili zaczęliśmy gadać o zbliżającym się wielkimi krokami spotkaniu z reżyserem.
-O 9:00 musimy być w studiu; spokojnie to tylko dziesięć minut drogi. Tam reżyser przedstawi wam resztę obsady; w tym mega gwiazdę, która z wami zagra.- mówił Rudy jednocześnie przeżuwając kanapkę; nie zbyt miły widok. Śniadanie minęło nam na słuchaniu instrukcji Rudiego; jak się zachować, jak uśmiechać, jak pozować i ogólnie jak żyć. Nie wspominał chyba tylko o tym jak mamy oddychać. Potem ruszyliśmy do pokoi spakować się. Brody, Milton, Eddie i Rudy jedną grupą; Shelley i Jerry drugą; ja i Jack trzecią.
-Jeszcze nawet nie poznaliśmy reżysera, a ja już mam dość…- powiedziałam, gdy byliśmy dalej od reszty. Szliśmy objęci ciesząc się chwilą jako takiej prywatności.
-Spokojnie, przecież cały czas będę przy tobie.- powiedział zatrzymując się. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował; tym razem bardzo delikatnie.
-No to może nie będzie tak źle…- powiedziałam i ponownie się pocałowaliśmy.
Potem poszliśmy do swoich pokoi; spakowałam do torby notes, długopis, szczotkę do włosów, błyszczyk i aparat fotograficzny; może zrobimy jakieś fajne fotki, to wrzucę na facebooka. Wyszłam przed budynek; wszyscy już na mnie czekali. Wsiedliśmy do podstawionej limuzyny i ruszyliśmy. Rzeczywiście po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
Weszliśmy do budynku i zostaliśmy przekierowani do pomieszczenia przypinającego salę konferencyjną na 100 osób z podwyższeniem zasuniętym do połowy kurtynami ( zapewne scena ). Zajęliśmy miejsca; po kilku chwilach do pomieszczenia wchodziło coraz więcej ludzi. Niektórzy szeptali coś i wskazywali na nas; na szczęście okazało się, że wszyscy mówią po angielsku, bo inaczej byłoby kiepsko. Żadne z nas nie zna francuskiego.
Po około pięciu minutach wszystkie miejsca były zajęte; no może oprócz tego koło mnie i naprzeciwko Jacka. Cieszyłam się, że mogę siedzieć koło niego i trzymać go za rękę; inaczej chyba uciekłabym z krzykiem; wszyscy szeptali nasze imiona, niby tajemnie na nas wskazywali ( co oczywiście było widać ) i się na nas gapili. Chyba wiedzieli już, że gramy jedne z głównych ról. Po chwili światła przygasły; w pełni rozświetlone zostały tylko te nad sceną. Do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w okolicach dwudziestki. Miał krótkie brązowe włosy i piwne oczy; był modnie ubrany i zadbany. Wszedł na podwyższenie; ktoś podał mu mikrofon.
-Witajcie! Nazywam się John Deyson; jestem reżyserem filmu „Waleczne Smoki”. Mam nadzieję, że będzie nam się miło pracowało, bo czeka nas półtorej roku naprawdę ciężkiej pracy.- powiedział.- Chciałbym wam w skrócie przedstawić fabułę. Bobbie zostaje porwany- nikt nie wie kto to zrobił i gdzie go zabrał. Potem okazuje się, że zrobili to Jacob Falling, Deyl Hathor, Mike Treys i Finnick Groth. Na ratunek swojemu sensejowi rusza jego drużyna: Waleczne Smoki , czyli Michael Rouch, Alexander Reyckol, John Anthey, Rachel Mogries i Julia Chersey. Podczas jednej z walk ( bezpośrednio z tymi złymi ) porwana zostaje także Rachel; jest przetrzymywana w głównej siedzibie porywaczy. Kiedy reszta Walecznych Smoków próbuje ją uratować, ta zakochuje się w Deylu Hatchor. Początkowo bez wzajemności, dopiero potem w bezwzględnym Deylu zaczyna zradzać się uczucie do pięknej Rachel; w końcu przechodzi na stronę dobrych. Początkowo nikt nie chce zaufać Deylowi; w szczególności Micheal, który już od kilku lat podkochuje się w Rachel i zazdrości Hatchorowi. Kiedy w końcu w drużynie wszyscy się godzą Waleczne Smoki ratują swojego senseja i wrzucają porywaczy do więzienia.
Cóż… zapowiada się ciekawie. Mam nadzieję, że zagram Rachel, a Jack Deyla. Wydaje mi się, że wtedy odegramy role naprawdę dobrze.
-Ok. To tyle jeśli chodzi o fabułę. Teraz wymienię kto zagra najważniejsze role, reszta wisi na liście przed drzwiami. – kontynuował Deyson.- Uwaga, uwaga! Jocob Falling- Brody Heyley; Mike Treys- Milton Krupnick; Finnick Groth- Jason Reyth; Michael Rouch- Jack Anderson; Alexander Reyckol- Rick Reyth ; John Anthey- Jerry Martinez; Julia Chersey- Shelley Anderson; Rachel Mogries- Kimberly Crowford. I na sam koniec Deyla Hathor zagra światowej sławy gwiazda… Ricky Weaver!
Wszyscy zaczęli bić brawo; oprócz mnie. To nie może być Ricky! Wszyscy tylko nie on! I nie może grać roli, przeznaczonej dla Jacka! Spojrzałam w kierunku sceny. Kurtyna właśnie się rozsunęła. Stał za nią Ricky, który wyszedł teraz na środek sceny i aktorskimi ruchami kłaniał się w każdą stronę. Po chwili podszedł do reżysera, uścisnął mu rękę i powrotem zwrócił się twarzą do nas. Zaczął rozglądać się po sali. Odszukał mnie wzrokiem i uśmiechnął się uroczo; trochę strasznie.
Mocniej chwyciłam rękę Jacka. Chyba tamowałam mu krążenie krwi, bo spojrzał na mnie zaniepokojony. Opowiedziałam mu szeptem o tym jak Ricky przyjechał do mojej szkoły, bo wygrałam konkurs i jak później się do mnie dobierał. Ani trochę nie żałuję, że mu to opowiedziałam; w tym momencie miał taką minę jakby już zabijał Rickiego; i dobrze. Czym szybciej się tego palanta pozbędziemy tym lepiej. Po zakończeniu… jakby to nazwać?… spotkania, wyszliśmy z pomieszczenia i zgłosiliśmy się po scenariusz. Pospiesznie schowałam go do torby nawet go nie przeglądając.
Teraz mieliśmy ruszyć do pomieszczenia 207 po rozpiskę najbliższego tygodnia. Kiedy podeszliśmy już pod salę okazało się, że jedyną osobą w kolejce jest właśnie Ricky.
-Co tam mała?- spytał podchodząc do mnie i obejmując mnie. Miałam ochotę znów nim gdzieś rzucić, ale Jack był szybszy. Zrobił nim obrót w powietrzu i rzucił na ziemię; dobrze mu tak!
-Ricky, mam dla ciebie informację; jeszcze raz tkniesz moją dziewczynę, a stracisz rękę, rozumiesz?- spytał Jack.
-Uważaj sobie komu grozisz, bo inaczej…- wywód Rickiego przerwał Brody, który właśnie podszedł pod salę.
-Nic nie zrobisz ani Kim, ani Jackowi. Jeżeli zadrzesz z jednym z nas zadrzesz ze wszystkimi, a tego nie chcesz.- powiedział Brody.- I jeszcze tak dla twojej informacji, to zasady Wassabi. Przyjaźń, lojalność i zaufanie.
Już zaczynałam się ciekawić jak rozwinie się sytuacja, gdy z pomieszczenia wyszedł jakiś blondyn. Jeśli dobrze pamiętałam miał na imię Jason. Spojrzał na nas dziwnie; chyba coś tam usłyszał. Ricky spojrzał na mnie potem na Brodiego i w końcu na Jacka.
-Jeszcze zobaczymy…- warknął i ruszył w stronę pomieszczenia. Kiedy zamknął za sobą drzwi, blondyn uśmiechnął się szeroko i do nas podszedł.
-Hej jestem Jason.- przedstawił się. Zrobiliśmy to samo. Uścisnęliśmy sobie dłonie; był całkiem sympatyczny.
-Fochy wielkich gwiazd?- spytał robiąc znaczący ruch głową; wskazał drzwi za którymi przed chwilą zniknął Ricky.
-Coś w tym stylu…- powiedziałam. Po chwili z pomieszczenia wypadł Ricky. Nawet na nas nie zerknął.
Ja, Jack i Brody weszliśmy do pokoju i otrzymaliśmy plan zajęć ( plan zajęć Kim znajdziecie na końcu opowiadania ). Przejrzałam go; nie był taki zły; od ósmej do czternastej; to tak jakbym była w szkole. Spojrzeliśmy na rozpiskę; wszyscy za pięć minut mamy lunch. Ruszyliśmy w stronę stołówki.
Kiedy dotarliśmy ponad połowa miejsc była zajęta. Znaleźliśmy sześcioosobowy stolik i usiedliśmy. Po chwili dołączyła się do nas reszta; oprócz Eddiego, który jak przypuszczaliśmy miał inny plan niż my. Nasze też różniły się szczegółami, ale Eddie nie grał żadnej głównej postaci, więc był też gdzie indziej.
-Smacznego.- powiedziałam zabierając się za moją sałatkę z kurczakiem. Po lunchu miałam mieć sesję. Poszłam więc spytać się gdzie ma się odbyć. Po uzyskaniu informacji ruszyłam ku sali 12a. Jak się później okazało sesję miałam z Rickim. Po za jego obecnością sesje są całkiem przyjemne, w szczególności dopóki nie zaczyna się „ Obróć głowę w lewo, lekki uśmiech… Nie trochę większy… mniejszy!”. Po sesji miałam wracać do ośrodka. Jack miał jeszcze godzinę jakiś zajęć, więc wracałam samotnie.
Poniedziałek 17 września 2012 ( dzisiejszy dzień)
9:00-10:00 spotkanie z reżyserem
10:00-10:30 odbiór scenariusza, planu dnia
10:35-11:00 lunch
11:00-14:00 pierwsza sesja zdjęciowa
14:30 powrót do ośrodków
Wtorek 18 września 2012
8:00-9:00 śniadanie
9:05-10:30 trening karate
10:40-12:00 inauguracja głównych bohaterów
12:30-14:00 pierwsze próby mające na celu zapamiętanie tekstu
14:30 powrót do ośrodków
Środa 19 września 2012
8:00-9:00 śniadanie
9:05-11:00 trening karate
11:30-13:00 pierwsze próby mające na celu zapamiętanie tekstu
13:10-14:25 przymierzanie garderoby postaci
14:30 powrót do ośrodków
Czwartek 20 września 2012
8:00-9:00 śniadanie
9:05-11:00 trening karate
11:30-13:00 pierwsze próby mające na celu zapamiętanie tekstu
13:10-14:25 przymierzanie garderoby postaci
14:30 powrót do ośrodków
Piątek 21 września 2012
8:00-9:00 śniadanie
9:05-10:30 trening karate
10:40-12:00 inauguracja głównych bohaterów
12:30-14:00 pierwsze próby mające na celu zapamiętanie tekstu
14:30 powrót do ośrodków
|
________________________________________________________________
Rozdział taki sobie i o niczym, ale niech będzie. Następny niestety dopiero za tydzień.
Izko; nowe rozdziały na dziwnej dzielnicy są genialne! Nie mogę doczekać się next!
Pozdrawiam
STACIA ;*