Tłumacz

czwartek, 27 września 2012

Rozdział IX

Obudziłam się w doskonałym humorze. Nie do końca pamiętam co mi się śniło, ale na pewno było to coś miłego. No i ten wczorajszy pocałunek…
                Wstałam i spojrzałam na zegarek; była 7:30. Najchętniej od razu ubrałabym się i poleciała do Jacka, ale pewnie jeszcze śpi.
                Zmusiłam się do powolnego pościelenia łóżka, ogarnięcia się i ubrania w to (  http://www.polyvore.com/str%C3%B3j/set?id=59756079 ). Zeszłam do kuchni zrobiłam sobie śniadanie i poszłam do salonu. Na stole leżały jeszcze pieniążki, które zostawiła mi mama. Schowałam je do portfela i włączyłam telewizję. Po chwili oglądanie znudziło mi się; włączyłam więc facebooka. Dostępna była moja BFF z Miami, Brenda.
Brenda: Hej kochana, co u ciebie?
Kim: W porządku, a u ciebie?
Brenda: Przebojowo. Zgadnij kto chodzi z Johnem?
Kim: Oh, gratulacje! I jak wam się układa?
Brenda: Wspaniale; strasznie do siebie pasujemy… i jak słodko razem wyglądamy!  A co tam z twoim życiem osobistym?
Kim: Jest całkiem nieźle, ale szczegóły opowiem, jak już wszystko będzie oficjalne…
Brenda: Własnej przyjaciółce nie powiedzieć! Mam focha… a teraz kończę, bo mam randkę. Pa, pa!
Kim: Pa.

                Cóż muszę przyznać, że zabolało mnie słowo „przyjaciółka”. Przecież nie widziałyśmy się już dwa miesiące; przez ten czas rozmawiałyśmy ze sobą tylko dwa razy. Za każdym razem nie dłużej niż pięć minut, bo albo jedna albo druga miała coś do załatwienia. My nie jesteśmy już przyjaciółkami…
                Po ósmej wyszłam na trening. Nie miałam ochoty jechać samochodem, więc przespacerowałam się. Do dojo weszłam równo o dziewiątej. Przebrałam się i wyszłam do wszystkich.
-Ok. Sparingi w parach; Kim i Brody, Ja i Shelley, Eddie i Milton na zmianę z Jerrym.- zakomendował Rudy.
                Przez godzinę każdy z nas wyprowadzał ataki, wybraniał się i powalał przeciwnika na matę. W końcu byliśmy tak zmęczeni, że Rudy skończył trening.
-Jutro o 10:00 turniej. Nie idziecie do szkoły; już was zwolniłem. Nie wolno wam się spóźnić, nawet o sekundę. A co tam; nawet o pół sekundki. Zrozumiano?- spytał. Przytaknęliśmy. Rudy pozwolił nam wyjść.
                Do domu dotarłam w piętnaście minut. Wzięłam prysznic, przebrałam się w świeże ciuchy i poleciałam do Jacka. Jego mama znów powitała mnie z szerokim uśmiechem. Po krótkiej pogawędce poleciałam prosto do pokoju Jacka. Już chyba moim nawykiem będzie to, że wchodzę bez pukania…
-Hej; jak tam samopoczucie?- spytałam wchodząc. Podeszłam do niego i przytuliłam. Potem usiadłam na kanapie.
-A buziaczek?- spytał robiąc „słodką minkę”. Wstałam i cmoknęłam go w policzek. Spojrzałam na niego wyczekująco; przecież mi nie odpowiedział!
-Widzę, że sam muszę się tym zająć.- powiedział obejmując mnie w talii i przysuwając jeszcze bliżej siebie. Objęłam go za szyję i poczułam jak wbija swoje wargi w moje; o wiele mocniej niż wczoraj. Z każdą chwilą całował namiętniej; nie pozostawałam w tyle.
                Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Nie odpowiedziałeś mi na pytanie…- przypomniałam, uroczo się uśmiechając. Odwzajemnił się tym samym.
-Nie widzisz, że genialne?- zapytał i znowu mnie pocałował.
-No rzeczywiście; nie zauważyłam.- rzuciłam sarkastycznie. Dzień spędziliśmy na oglądaniu filmów, urządzeniu kolejnego konkursu kucharskiego ( znowu remis ) i robieniu fotek. Wyszły naprawdę superaśne; niektóre były słodziutkie, inne zabawne.
                Dzisiaj postanowiłam wrócić do domu wcześniej; muszę się wyspać przed turniejem. Podobnie jak wczoraj Jack odprowadził mnie pod furtkę.
-I jeszcze jedno…- powiedział zanim zdążyłam się z nim pożegnać.- Czy zostaniesz moją dziewczyną?
                Ze szczęścia zapomniałam o odpowiedzeniu. Złapałam go za szyję i przyciągnęłam do siebie. Mocno pocałowałam go w usta. Czułam, że zadał to pytania w stu procentach na serio, a nie po to, by mieć kolejną na liście. Przecież nie zrobiłby mi tego, prawda?
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie…- przedrzeźnił mnie, kiedy skończyłam pocałunek. Uśmiechnął się w ten swój uwodzicielski sposób i spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.
-Tak.- powiedziałam. Teraz to on pocałował mnie. Oderwaliśmy się od siebie po upływie chyba trzydziestu sekund.
-No i widzisz…- zaczął cały czas się uśmiechając.- Miałem rację; podobam ci się.
                Parsknęłam śmiechem. Jeszcze szybko się przytuliliśmy i poszłam do domu. Prawie natychmiast zasnęłam; ciekawy jaki piękny sen przyniesie mi tym razem moja miłość do Jacka?


                Obudziłam się o 8:30. Aż o pół godziny za późno. Najszybciej jak tylko potrafiłam ogarnęłam się, przebrałam i spakowałam strój na turniej. Do dojo dotarłam o 9:40. Przebrałam się i zaczęliśmy rozgrzewkę. Podczas niej patrzyłam też na innych zawodników; niektórzy byli naprawdę świetni; przydałby się Jack…
                Po chwili poczułam jak ktoś zakrywa mi rękami oczy. Nie musiałam długo zastanawiać się kto to…
-Hej, Jack. Nie wolałbyś przywitać się inaczej?- zapytałam. Podziałało. Momentalnie obrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
-Cóż, rzeczywiście o wiele lepsze powitanie.- przyznał i się uśmiechnął.
-Whoooooooohooooo!- wykrzyknął Jerry- Mamy nową parę; Jack i Kim!
                Rozejrzałam się zmieszana. Po co ten pajac tak się drze? Wszyscy nasi przyjaciele zaczęli bić brawo, nawet Brody, choć robił to trochę sztucznie…
                W końcu  zaczął się turniej. Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy.
Grupa I
Grupa II
Paryż
Londyn
Moskwa
Berlin
Nowy Jork
Seaford
Liverpool
Greenwich



                Najpierw walczyła Grupa I; dalej przeszli karatecy z Paryża i Liverpoolu. Z naszej grupy przeszliśmy my i londyńczycy. Walki nie były zbyt trudne. Nawet w półfinale nie mieliśmy zbyt dużych problemów. Dorównywali nam tylko francuzi. Do finału przeszliśmy my i właśnie oni.
                Teraz zaczęły się pojedynki. Jako pierwszy walczył Brody. Po dziesięciu minutach udało mu się wygrać. Zdobyliśmy jeden pas. Zapomniałam wspomnieć, że ta drużyna, która jako pierwsza zbierze pięć pasów wygra. Jedno zwycięstwo to jeden pas… Potem walczyła Shelley; jej także udało się wygrać, ale z dużymi problemami. Kolejny do pojedynku stanął Jerry; dzięki wielu treningom i dobrym radom podszkolił się na tyle, by wygrać tą walkę. Kolejne dwie przegraliśmy; Milton i Eddie nigdy do najlepszych nie należeli. Potem przyszła moja kolej; walczyłam z chłopakiem prawie o dwie głowy wyższym ode mnie; i o wiele cięższym-niestety nie udało mi się wygrać.
                Spojrzałam na tablicę; 3:3. O nie! Tak łatwo się nie poddamy; poszłam jeszcze raz i tym razem wygrałam; nikt nie zrobi ze mnie słabeusza! Kolejną walkę przegraliśmy. 4:4; teraz czeka nas decydujące starcie. Albo przegramy albo wygramy; osobiście jestem za tym drugim.
                Nasz los powierzyliśmy Brodiemu; z nas, walczących jest najlepszy. Muszę przyznać, że to była jego najlepsza walka. Po prawie dwudziestu minutach zaciekłej „bitwy” w końcu powalił przeciwnika na matę.
                Jest! Udało się! Wygraliśmy; jesteśmy najlepszym dojo Bobbiego Wassabiego! A oprócz tego zagramy w filmie! Podbiegłam do Jacka; mocno się przytuliliśmy, po czym złożył na moich ustach bardzo, bardzo namiętny pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy gratulować pozostałym; też świetnie się spisali. Wydaje mi się, że dzięki temu turniejowi każdy z nas podniósł swoje umiejętności. Wróciliśmy do domów. Okazało się, że Rudy spodziewał się, że wygramy i z tego powodu zorganizował nam imprezę w jakimś lokalu. Mają przyjść wszystkie osoby z naszej szkoły.
                Weszłam do domu i ogarnęłam się. Kiedy skończyłam podstawowe czynności; zjadłam i spojrzałam na zegarek; była 16:00. Za dwie godziny miał wpaść po mnie Jack; o 19:00 zaczyna się impreza.
                Poszłam do łazienki; ogoliłam pachy, nogi, ręce i … dobrze wiecie co. Chciałam czuć się świeżo i pięknie. Nasmarowałam się kilkoma rodzajami balsamów; pachniałam teraz różami, lawendą i lilią. Potem ubrałam się w to (http://www.polyvore.com/cgi/set?id=59768955&.locale=pl ) i uczesałam ( tak jak w linku ). Dziesięć minut przed przyjściem Jacka byłam już gotowa. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pogasiłam wszystkie światła i wyszłam z domu.


I mamy kolejny rozdział! Mam nadzieję, że ten też się wam podoba…  Teraz coraz częściej może dochodzić do scenek miłosnych między Kim i Jackiem, i mogą być w późniejszych rozdzialach bardziej odważne…
 Chcę poruszyć jeszcze jeden temat… Czemu ciągle jest tak mało komentarzy? Naprawdę proszę o komentowanie rozdziałów… Dziękuję Izce, że chociaż ona komentuje każdy… i Mai Maj.
Pozdrawiam
STACIA ;*

2 komentarze:

  1. o uwierz będzie więcej, obiecuje! A teraz jest mała niespodzinka na moim blogu; dlatego też może być więcej komów, ale musisz skapować o cco cho. A co do rozdziłu świetny i czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaraz wejdę na twojego bloga i zobaczę co to za niespodzianka. Cieszę się, że rozdział ci się podoba,a kolejny postaram się dodać jutro.

      Usuń