Tłumacz

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział XXIX


Rozdział XXIX

Na następny dzień mogłam wyjść już ze szpitala; bóle brzucha i głowy minęły, a pamięć powróciła. Lekarz uznał, że to cud, zważywszy na to jak niewiele pamiętałam kilka dni po wypadku, gdy szok już zelżał.

Z samego rana mama przyjechała (choć upierałam się, że nie trzeba) i wzięła moją torbę. Było przed ósmą, o dziewiątej miałam się spotkać z dyrektorem w sprawie wypadku… Jestem ciekawa co znowu wymyślił.

Kiedy tylko weszłam do domu w ramiona rzucił mi się Max. Nigdzie nie widziałam Georga, ale to dobrze. Nie mam ochoty zaraz po powrocie do zdrowia, chociaż na niego patrzeć. Mama poleciała do kuchni i sądząc po różnych odgłosach, tam właśnie był Georg. Szybko chwyciłam torbę. Droga ze szpitala do domu, zajęła nam godzinę, dokładnie za trzy minuty muszę siedzieć z powrotem w samochodzie i jechać z mamą do szkoły.

Dojechałyśmy do niej kilka minut przed dziesiątą. Ruszyłyśmy korytarzami, które opustoszały. No tak, inni mają teraz lekcje. Minęły ponad dwa tygodnie od kiedy byłam tu po raz ostatni i jakoś dziwnie się czuję tak sobie teraz tu idąc.

-Wiesz, czego może chcieć dyrektor?- zapytałam w pewnym momencie. Mama przytaknęła. Jestem strasznie ciekawa, ale już za chwilę się dowiem.

Ledwie podeszłyśmy pod gabinet, gdy wyszedł z niego Jack z mamą. Na jego widok od razu poczułam się lepiej, ale nie mieliśmy czasu na przywitanie, bo od razu zawołał nas pan Dunkins. Weszłyśmy i przywitałyśmy się. Zajęłyśmy miejsca przed biurkiem   i patrzyłyśmy na twarz dyrektora z wyczekiwaniem.

-Przejdźmy od razu do konkretów. Kim, co robiłaś w godzinach lekcyjnych poza terenem szkoły? Bo gdybym działał według akt, to powiedziałbym, że byłaś chora i leżałaś w domu, ale w takim razie albo oszukałaś matkę, albo obie panie coś namieszałyście…

-Coś pan sugeruje?- oburzyła się mama. No, pomyślałam, teraz już pan długo nie pojedzie.-To przez rodziców takich ja, zasilających szkołę, by miała pieniądze na wszystko, ta szkoła jeszcze w ogóle istnieje. Moja córka zasłużyła się dla szkoły; wygrała wiele konkursów, jest cheerleederką, ma dobre stopnie i wzorowe zachowanie. Oprócz tego jest sławna i jej obecność tutaj zachęca innych rodziców do zapisywania tutaj swoich dzieci. Więc to, czy jeden tydzień była w domu, czy nie to chyba sprawa między nią, a mną, prawda panie dyrektorze?

-Ale, wypadek, który spowodowała…

-Wydarzył się poza murami szkoły i nie powinien pana obchodzić.- mama zrobiła swoją upartą minę, dając jasno do zrozumienia, że nie zamierza dyskutować na ten temat.

-A jednak…- zaczął Dunkins. Najwidoczniej nie dowiedział się jeszcze, że z moją mamą się nie zadziera.- Pan Anderson był świadkiem całego wypadku. I podobnie jak panie nie chce nic mówić… Podejdźmy do tego z innej strony… Mogę nie wpisywać pannie Kimberly do akt, że spowodowała wypadek wagarując… Ale mogę też wpisać, chyba, że ktoś wyjaśni mi co się stało.

-A co panu to da?- spytała mama już całkowicie zdenerwowana. Mogę się założyć, że gdyby miała w oczach lasery, to Dunkins przypominałby przypalonego kurczaka.

-Mama poprosiła mnie, żebym podeszła do koleżanki zapytać się jak tam nasza praca z biologii i przy okazji kupić kilka rzeczy do domu. Wracałam właśnie przez park, gdy zobaczyłam Jacka. Nie miałam czasu na gadanie, bo źle się czułam, więc ruszyłam w stronę przejścia. Nie wiedziałam, że Jack za mną idzie i jeśli pan sugeruje, że to przez niego wpadłam pod samochód, to…-  w sumie to wpadłam przez Jacka pod samochód, ale czego się nie wybacza, gdy się kogoś kocha…-… to się pan myli. Po prostu się zagapiłam i tyle.

Jak bardzo cieszyłam się, że tak łatwo przychodzi mi kłamstwo. Wymyślenie realistycznej historyjki od zaraz to moja specjalność. Niestety moje ostatnie słowa chyba nie zabrzmiały zbyt przekonująco, bo Dunkins spojrzał na mnie wzrokiem wykrywacza kłamstw.

-Czyli pan Anderson nie miał żadnego związku z tym wypadkiem?- wiedziałam, że pytanie jest podchwytliwe. Postanowiłam odpowiedzieć wymijająco.

-No oprócz tego, że był świadkiem, to nie.- odparłam. Na szczęście ta odpowiedź zadowoliła pana Dunkinsa, a to było o wiele bardziej podejrzane.

-To powiedz mi teraz, które z was kłamie. Anderson przyznał się, że to przez niego miałaś wypadek. Że dla zabawy coś ci wyrwał z ręki i zaczął z tym uciekać. Jemu udało się przebiec, a gdy ty wbiegłaś na ulicę… Resztę już znasz.

No i się wkopaliśmy. Mogliśmy w szpitalu ustalić jakiś scenariusz, a teraz wynikła całkiem nieprzyjemna sytuacja. Spojrzałam na mamę, błagając ją wzrokiem, by mi pomogła.

-Panie dyrektorze, spieszę się. Jeśli zamierza pan oskarżać moją córkę o kłamstwo, to…

-Nie zamierzam nikogo oskarżać. Chcę tylko dowiedzieć się, czy to Anderson spowodował wypadek. Inaczej; spowodował, że stała ci się krzywda. Jeśli tak zostanie ukarany.

Wtedy mama wstała. Poszłam w jej ślady i razem z nią wyszłam z gabinetu. Obie rzuciłyśmy jeszcze „do widzenia” . Ruszyłyśmy korytarzami i wyszłyśmy ze szkoły. Przed gmachem czekał Jack ze swoją mamą. Szybko się przywitaliśmy, po czym mocno przytuliłam się do Jacka. Jejciu! Jak mi tego brakowało.

-Tobie też zrobił przesłuchanie?- usłyszałam szept Jacka tuż przy uchu.

-Tak, tyle tylko, że z tego, z czego się zorientowałam sprzedaliśmy mu dwie różne wersje. Gdyby nie mama, to bym wszystko zawaliła.- odszepnęłam.- A tak po za tym to powinnam cię zabić za to, że wziąłeś całą winę na siebie.

-A ja mogę się założyć, że ty wzięłaś na siebie, więc dopóki, któreś z nas nie zmieni wersji, Dunkins nie ukarze żadnego z nas.

Potem postanowiliśmy, że pójdziemy do jakiejś kawiarenki. Nasze mamy nie miały nic przeciwko, więc ruszyliśmy w stronę galerii handlowej. Na razie mam zwolnienie z treningów, ale jestem pewna, że jeszcze tydzień lub dwa i będę mogła z powrotem ćwiczyć.

Po dotarciu na miejsce od razu poszliśmy do Phila Falafela, gdzie ujrzałam…

Bardzo przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale zepsuł mi się monitor i musiałam czekać, aż rodzice kupią nowy. Dzisiaj kupili, a ja od razu napisałam rozdzialik. Mam nadzieję, że pomimo tego, że jest krótki, to będzie się podobać.

STACIA ;*

7 komentarzy:

  1. Super, świetny , czadowy i nie wiem jeszcze jaki!<3 Po prostu boski <333 Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że już jest :D. Rozdzialik boski. Nie wiem co bym bez cb zrobiła. Twoje opowiadanie jest cudowne. Z niecierpliwością czekam na nexta. :D:D:* KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ,kochana!Z resztą jak zwykle(czytałam bloga,tylko nie komentowałam,net nawala :/),czekam na kolejny,kochaniutka!Co ja tak z tą kochaniutką?!Dobra,kochaniutka,dawaj prędko następny,czekamy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde,u każdego zapominam powiadomić o prologu !:D
    http://your-love-is-my-drug-jack-kim.blogspot.com/ Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń