Rozdział XXIX
Na następny
dzień mogłam wyjść już ze szpitala; bóle brzucha i głowy minęły, a pamięć
powróciła. Lekarz uznał, że to cud, zważywszy na to jak niewiele pamiętałam
kilka dni po wypadku, gdy szok już zelżał.
Z samego rana
mama przyjechała (choć upierałam się, że nie trzeba) i wzięła moją torbę. Było
przed ósmą, o dziewiątej miałam się spotkać z dyrektorem w sprawie wypadku…
Jestem ciekawa co znowu wymyślił.
Kiedy tylko
weszłam do domu w ramiona rzucił mi się Max. Nigdzie nie widziałam Georga, ale
to dobrze. Nie mam ochoty zaraz po powrocie do zdrowia, chociaż na niego
patrzeć. Mama poleciała do kuchni i sądząc po różnych odgłosach, tam właśnie
był Georg. Szybko chwyciłam torbę. Droga ze szpitala do domu, zajęła nam godzinę,
dokładnie za trzy minuty muszę siedzieć z powrotem w samochodzie i jechać z
mamą do szkoły.
Dojechałyśmy
do niej kilka minut przed dziesiątą. Ruszyłyśmy korytarzami, które opustoszały.
No tak, inni mają teraz lekcje. Minęły ponad dwa tygodnie od kiedy byłam tu po
raz ostatni i jakoś dziwnie się czuję tak sobie teraz tu idąc.
-Wiesz, czego
może chcieć dyrektor?- zapytałam w pewnym momencie. Mama przytaknęła. Jestem
strasznie ciekawa, ale już za chwilę się dowiem.
Ledwie
podeszłyśmy pod gabinet, gdy wyszedł z niego Jack z mamą. Na jego widok od razu
poczułam się lepiej, ale nie mieliśmy czasu na przywitanie, bo od razu zawołał
nas pan Dunkins. Weszłyśmy i przywitałyśmy się. Zajęłyśmy miejsca przed
biurkiem i patrzyłyśmy na twarz
dyrektora z wyczekiwaniem.
-Przejdźmy od
razu do konkretów. Kim, co robiłaś w godzinach lekcyjnych poza terenem szkoły?
Bo gdybym działał według akt, to powiedziałbym, że byłaś chora i leżałaś w
domu, ale w takim razie albo oszukałaś matkę, albo obie panie coś
namieszałyście…
-Coś pan
sugeruje?- oburzyła się mama. No, pomyślałam, teraz już pan długo nie
pojedzie.-To przez rodziców takich ja, zasilających szkołę, by miała pieniądze
na wszystko, ta szkoła jeszcze w ogóle istnieje. Moja córka zasłużyła się dla
szkoły; wygrała wiele konkursów, jest cheerleederką, ma dobre stopnie i wzorowe
zachowanie. Oprócz tego jest sławna i jej obecność tutaj zachęca innych
rodziców do zapisywania tutaj swoich dzieci. Więc to, czy jeden tydzień była w
domu, czy nie to chyba sprawa między nią, a mną, prawda panie dyrektorze?
-Ale,
wypadek, który spowodowała…
-Wydarzył się
poza murami szkoły i nie powinien pana obchodzić.- mama zrobiła swoją upartą
minę, dając jasno do zrozumienia, że nie zamierza dyskutować na ten temat.
-A jednak…-
zaczął Dunkins. Najwidoczniej nie dowiedział się jeszcze, że z moją mamą się
nie zadziera.- Pan Anderson był świadkiem całego wypadku. I podobnie jak panie
nie chce nic mówić… Podejdźmy do tego z innej strony… Mogę nie wpisywać pannie
Kimberly do akt, że spowodowała wypadek wagarując… Ale mogę też wpisać, chyba,
że ktoś wyjaśni mi co się stało.
-A co panu to
da?- spytała mama już całkowicie zdenerwowana. Mogę się założyć, że gdyby miała
w oczach lasery, to Dunkins przypominałby przypalonego kurczaka.
-Mama
poprosiła mnie, żebym podeszła do koleżanki zapytać się jak tam nasza praca z
biologii i przy okazji kupić kilka rzeczy do domu. Wracałam właśnie przez park,
gdy zobaczyłam Jacka. Nie miałam czasu na gadanie, bo źle się czułam, więc
ruszyłam w stronę przejścia. Nie wiedziałam, że Jack za mną idzie i jeśli pan sugeruje,
że to przez niego wpadłam pod samochód, to…- w sumie to wpadłam przez Jacka pod samochód,
ale czego się nie wybacza, gdy się kogoś kocha…-… to się pan myli. Po prostu
się zagapiłam i tyle.
Jak bardzo
cieszyłam się, że tak łatwo przychodzi mi kłamstwo. Wymyślenie realistycznej
historyjki od zaraz to moja specjalność. Niestety moje ostatnie słowa chyba nie
zabrzmiały zbyt przekonująco, bo Dunkins spojrzał na mnie wzrokiem wykrywacza
kłamstw.
-Czyli pan
Anderson nie miał żadnego związku z tym wypadkiem?- wiedziałam, że pytanie jest
podchwytliwe. Postanowiłam odpowiedzieć wymijająco.
-No oprócz
tego, że był świadkiem, to nie.- odparłam. Na szczęście ta odpowiedź zadowoliła
pana Dunkinsa, a to było o wiele bardziej podejrzane.
-To powiedz
mi teraz, które z was kłamie. Anderson przyznał się, że to przez niego miałaś
wypadek. Że dla zabawy coś ci wyrwał z ręki i zaczął z tym uciekać. Jemu udało
się przebiec, a gdy ty wbiegłaś na ulicę… Resztę już znasz.
No i się
wkopaliśmy. Mogliśmy w szpitalu ustalić jakiś scenariusz, a teraz wynikła
całkiem nieprzyjemna sytuacja. Spojrzałam na mamę, błagając ją wzrokiem, by mi
pomogła.
-Panie
dyrektorze, spieszę się. Jeśli zamierza pan oskarżać moją córkę o kłamstwo, to…
-Nie
zamierzam nikogo oskarżać. Chcę tylko dowiedzieć się, czy to Anderson spowodował
wypadek. Inaczej; spowodował, że stała ci się krzywda. Jeśli tak zostanie
ukarany.
Wtedy mama
wstała. Poszłam w jej ślady i razem z nią wyszłam z gabinetu. Obie rzuciłyśmy
jeszcze „do widzenia” . Ruszyłyśmy korytarzami i wyszłyśmy ze szkoły. Przed
gmachem czekał Jack ze swoją mamą. Szybko się przywitaliśmy, po czym mocno
przytuliłam się do Jacka. Jejciu! Jak mi tego brakowało.
-Tobie też
zrobił przesłuchanie?- usłyszałam szept Jacka tuż przy uchu.
-Tak, tyle
tylko, że z tego, z czego się zorientowałam sprzedaliśmy mu dwie różne wersje.
Gdyby nie mama, to bym wszystko zawaliła.- odszepnęłam.- A tak po za tym to
powinnam cię zabić za to, że wziąłeś całą winę na siebie.
-A ja mogę
się założyć, że ty wzięłaś na siebie, więc dopóki, któreś z nas nie zmieni
wersji, Dunkins nie ukarze żadnego z nas.
Potem
postanowiliśmy, że pójdziemy do jakiejś kawiarenki. Nasze mamy nie miały nic
przeciwko, więc ruszyliśmy w stronę galerii handlowej. Na razie mam zwolnienie
z treningów, ale jestem pewna, że jeszcze tydzień lub dwa i będę mogła z
powrotem ćwiczyć.
Po dotarciu na miejsce od razu poszliśmy do Phila
Falafela, gdzie ujrzałam…
Bardzo
przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale zepsuł mi się monitor i musiałam czekać,
aż rodzice kupią nowy. Dzisiaj kupili, a ja od razu napisałam rozdzialik. Mam
nadzieję, że pomimo tego, że jest krótki, to będzie się podobać.
STACIA ;*
Super, świetny , czadowy i nie wiem jeszcze jaki!<3 Po prostu boski <333 Czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńDzięki, twoje też! I love you <33
UsuńCieszę się, że już jest :D. Rozdzialik boski. Nie wiem co bym bez cb zrobiła. Twoje opowiadanie jest cudowne. Z niecierpliwością czekam na nexta. :D:D:* KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO :*
OdpowiedzUsuńI love you too :**
UsuńŚwietny ,kochana!Z resztą jak zwykle(czytałam bloga,tylko nie komentowałam,net nawala :/),czekam na kolejny,kochaniutka!Co ja tak z tą kochaniutką?!Dobra,kochaniutka,dawaj prędko następny,czekamy!
OdpowiedzUsuńKurde,u każdego zapominam powiadomić o prologu !:D
OdpowiedzUsuńhttp://your-love-is-my-drug-jack-kim.blogspot.com/ Zapraszam!
Na pewno wejdę!
Usuń