Tłumacz

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział XXI


Rozdział XXI

Całujemy się  coraz namiętniej. Czuję ręce Seana błądzące po moich plecach. Już mam mu ściągnąć koszulkę, gdy nagle i nieoczekiwanie stają mi przed oczami sceny, które bolą mnie bardziej niż cokolwiek innego.

Milton przedstawia mi Jacka pierwszego dnia w nowej szkole, Jack i ja całujemy się po raz pierwszy w moim salonie, ja przytulona do Jacka, całkowicie zalana łzami, po odejściu mojego taty, całuję Jacka na pożegnanie, zaczynamy ze sobą chodzić, impreza z okazji wygrania turnieju, nasze pierwsze kłótnie, w końcu zerwanie.

-Nie mogę.- mówię odrywając usta od warg Seana i wyciągając się spod niego.- Przepraszam, nie mogę.- jestem bliska rozpłakaniu się. Totalnej  załamce nerwowej. Najgorsze jest to, że nie chcę, by te wspomnienia mnie tak bolały. Chcę, by stały mi się obojętne. Chcę o nich zapomnieć.

-Sean, przepraszam. Będzie lepiej jeśli już pójdę.- mówię i nie czekając na jego reakcję wybiegam z pokoju i zbiegam na dół. Otwieram wejściowe drzwi i wybiegam na ulicę. Wsiadam do samochodu i jadę do centrum handlowego.

Na miejscu jestem po dziesięciu minutach. Zajmuję pierwsze wolne miejsce parkingowe i czym prędzej kieruję się w stronę dojo, jednocześnie układając zmierzwione włosy w ich początkowy wygląd. Kiedy stoję już przed drzwiami, biorę głęboki oddech i wchodzę.

Wszyscy są właśnie na treningu; wiem, że muszą ciężko ćwiczyć przed corocznym turniejem, a wtedy siedzą do około 20:30. Milton, Eddy i Shelley patrzą na mnie jak zamurowani. Jerry, którego Jack właśnie powala na matę, wydaje się bardziej zdezorientowany od reszty. Zmuszam się i przelotnie spoglądam na Jacka. Kiedyś powiedziałabym, że widzę w jego oczach coś w stylu… radości. Teraz nie jestem w stanie określić co pokazują jego oczy.

Nie zbaczając na żadne z nich podchodzę do swojej szafki, z której nie zabrałam jeszcze swoich rzeczy ( po prostu nie byłam w stanie), i otwieram ją.

-Kim, proszę porozmawiaj ze mną.- mówi Shelley podchodząc do mnie. Za nią przychodzą Jerry, Milton i Eddy. Jack cały czas stoi na środku maty.

-Nie mam wam nic do powiedzenia i nie zamierzam was słuchać.- odpowiadam. Biorę kilka swoich drobiazgów i wszystko pakuję do torby, w której zazwyczaj trzymałam dezodorant i perfumy. Jest mała, ale wszystko powinno się zmieścić. Kiedy sądzę, że już wszystko wyjęłam, chcę zamknąć drzwiczki i wtedy sobie przypominam o zdjęciu, które przykleiłam do ich wewnętrznej strony. Zrobiłam je na planie; jesteśmy na nim wszyscy. Odrywam je i rzucam na ziemię. Wyjmuję z zamka kluczyk i kieruję się w stronę gabinetu Rudiego. Gdy wchodzę wydaje się zaskoczony i zadowolony.

-Oddaję kluczyk.- mówię rzucając mu go na biurko i trzaskając drzwiami. Kieruję się w stronę wyjścia.

-Kim, proszę, wysłuchaj nas.- słyszę jeszcze głos Shelley, ale nie zwracam na niego uwagi. Już mam przejść koło pucharów [no wiecie, te „drzwi” oddzielające tą poczekalnię od sali treningowej], kiedy drogę zastępuje mi Jack.

-Nie możesz nas ignorować.- mówi z tą swoją pewną siebie miną. Dosłownie gotuję się ze złości.

-Nie? A kto mi zabroni? Może ty?- mówię pełna frustracji. Dostrzegam w oczach Jacka przelotne zdziwienie. No cóż… nawet on nie widział mnie w takim stanie.- Bo jeśli tak, to sobie uważaj. Nie zamierzam z wami gadać. Nie zamierzam was słuchać. Nie zamierzam zawracać sobie głowy ani wami, ani przeszłością, a tym bardziej nie będę słuchała się twoich rozkazów. Dzisiaj przyszłam do dojo, tylko po swoje rzeczy, by nic mnie już z wami nie łączyło. Jasne?- teraz jestem bliska rozpłakaniu się. Z gniewu, ze smutku, z rozczarowania i z bezsilności. Nie zwracając uwagi na Jacka przepycham się w stronę wyjścia i pędzę do samochodu. Ledwie zamykam za sobą drzwiczki jak słyszę dźwięk sms. Jest od Georga, więc postanawiam potraktować go tak, jak moich dawnych przyjaciół.

Po kilkunastu minutach jestem w domu. Parkuję samochód w garażu i wchodzę do środka. Zamierzam prześlizgnąć się bezszelestnie do mojego pokoju i udaje mi się bezproblemowo. Niespodzianka czeka mnie dopiero w nim. Na sofie siedzą moja mama i Georg.

-Spóźniłaś się. Napisałem do ciebie, a ty nie odpisałaś. Martwiliśmy się o ciebie.- słyszę ten jego ton „opiekuńczego tatka”.

-Posłuchaj mnie!- krzyczę czując pierwsze łzy na policzkach.- Nie jesteś moim ojcem i mi go nie zastąpisz. Miałam dziś strasznie trudny dzień i nie zamierzam się tłumaczyć, czemu przyszłam o kilka minut później niż powinnam i nie życzę sobie, żebyś wchodził do mojego pokoju, nawet w towarzystwie mamy, bo jest to naruszenie mojej prywatności! Po prostu zostaw mnie w spokoju!- uspokajam się na tyle, by zniżyć głos do zwykłego tonu. Cały czas stoję w otwartych drzwiach, więc przesuwam się zostawiając je otwarte i wskazuję ręką na korytarz.- Wyjdź, może zostać moja mama, jeśli chce. Ale ty masz wyjść.

-Kim, zapominasz się.- mówi mama siadając powrotem na kanapie i szarpiąc rękaw Georga, zmuszając go do zrobienia tego samego.- Córcia, proszę usiądź tutaj.

Ton głosu mamy jest łagodny. Nie chcę jej denerwować, więc siadam na fotelu naprzeciw nich.

-Co się dzieje. Ostatnio zachowujesz się… dziwnie.

-Wiesz co się stało?- łzy wzbierają nową falą.- Nie dawno zerwał ze mną chłopak. Gada na mnie w telewizji jakieś dziwne rzeczy. Mój nowy chłopak, uważa, że to, że ze sobą chodzimy, to wystarczający powód do przejścia, do czegoś więcej. Moi przyjaciele, przepraszam, dawni przyjaciele, którzy mnie, no cóż… zdradzili, teraz nagle chcą ze mną gadać. Na domiar złego pojawia się ten twój narzeczony i dyktuje mi jak mam żyć. A ty nadal udajesz, że on to robi dla mojego dobra. Nieprawda! Nie mam już dziesięciu lat, mam siedemnaście! Zajmijcie się sobą, ja zajmę się sobą.

-Czyli chcesz się wyprowadzić? Proszę bardzo. Zarabiaj na swoje utrzymanie, kup sobie mieszkanie i je też utrzymaj.- wtrąca Georg.

-Jakby pan chciał wiedzieć, to mam na koncie więcej niż kiedykolwiek pan miał, sumując wszystkie dni od dnia pana narodzin.- syczę. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam tak rozgoryczona. Jednak najbardziej martwi mnie jego powód: Jack. Pomimo, że chcę zapomnieć, to nie mogę. Nie mogę, bo… kocham go. Nie chcę przyznawać się do tego, a przynajmniej nie chciałam, ale tak jest. Kocham go i dlatego tak boli mnie to, co zrobił. Jednak pomimo tego, że go kocham, nie jestem w stanie mu wybaczyć. Po chwili czuję obejmujące mnie ramiona, należą do mojej mamy. Ostatnie co pamiętam to jej uspokajający ton.

Rano jestem obolała. Okazuje się, że całą noc spędziłam na kanapie. Wstaję, nawet nie zwracając uwagi na zegarek, chwilowo mam szkołę w… mam ją głęboko gdzieś. Wchodzę do łazienki, myję zęby i czeszę włosy. Oczy wciąż mam lekko zaczerwienione po wczorajszym… popadnięciu w histerię. Ubieram się w strój domowy, czyli dres i koszulkę na ramiączka, po czym schodzę do kuchni. Chwytam telefon i piszę mamie sms. „Nie poszłam do szkoły. I tak już za późno, jest po dwunastej. Napiszesz mi usprawiedliwienie?”. Po kilku minutach przychodzi do mnie odpowiedź „Tak, trzymaj się kochanie.”. Na ten widok szeroko się uśmiecham i dochodzę do wniosku, że muszę się zmierzyć z jeszcze jednym problemem. Znajduję Seana w liście kontaktów i piszę sms. „Sean, przepraszam, z nami koniec.” Po chwili klikam „Wyślij.”. Teraz na liście moich dzisiejszych spraw do załatwienia pozostają tylko dwie: zacząć zapominać o Jacku i wylegiwać się. Włączam pierwszy lepszy kanał. Lecą wiadomości ze świata gwiazd.

-Nie dawno dowiedzieliśmy się, że młodej gwieździe, Kimberly Crowford, zaproponowano główną rolę w filmach z serii „Nieśmiertelni”.- dopiero teraz przypominam sobie, że dobrze by było odpisać. Najprawdopodobniej się zgodzę. Po chwili na ekranie pojawia się twarz Jacka. Chcę przełączyć, ale ręka odmawia mi posłuszeństwa.

-Chciałem powiedzieć, że się myliłem. Nie powiedziałem, przynajmniej całej prawdy. Teraz kiedy emocje trochę opadły… Zachowałem się trochę… nieprzyjemnie wobec Kim Crowford.- reszty słucham w osłupieniu.- Przeze mnie zerwaliśmy. Przez moje zachowanie. Chciałem ją przeprosić, za to, co wygadywałem. I was też przepraszam. Po prostu zaraz po zerwaniu trochę się posprzeczaliśmy i byłem zdenerwowany. Przepraszam.

Rozdział mi się nie podoba. I przepraszam was, że tak długo nie pisałam, ale miałam małe problemy z kompem. Tym razem krótko, bo bardzo się spieszę.

STACIA

5 komentarzy:

  1. Czemu wszyscy mają talent oprócz mnie ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezusie! Gdzieś ty była , co?! o.O Wiesz jak się bałam! Zniknęłaś i zadowolona!<333 Ale grunt, że jesteś i jest 21 rozdział<3 Iha! ,333 Cudny, bejb<3 Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń